Wszystko o World Of Tanks

Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Niezależne Forum World Of Tanks


2 posters

    Krwawy chaos na plaży Omaha. "Nie boję się piekła, bo już tam byłem"

    woronov
    woronov


    Liczba postów : 779
    Join date : 15/02/2024
    Skąd : Colchester

    Krwawy chaos na plaży Omaha. "Nie boję się piekła, bo już tam byłem" Empty Krwawy chaos na plaży Omaha. "Nie boję się piekła, bo już tam byłem"

    Pisanie by woronov Pią Cze 07 2024, 01:27

    Krwawy chaos na plaży Omaha. "Nie boję się piekła, bo już tam byłem"
    MATEUSZ ZIMMERMAN

    https://wiadomosci.onet.pl/swiat/normandia-krwawy-chaos-na-plazy-omaha-nie-boje-sie-piekla-bo-juz-tam-bylem/7z9lnq1?utm_source=wiadomosci.onet.pl_viasg_wiadomosci&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=undefined&utm_v=2

    MATEUSZ ZIMMERMAN napisał:

    W ciągu dwóch godzin od rozpoczęcia desantu plaża Omaha stała się olbrzymią maszynką do mięsa. Amerykanie nie mogli się ani wycofać, ani ruszyć do przodu. Amerykański wywiad przeoczył, że na ten odcinek Niemcy skierowali część doświadczonej i ostrzelanej 352. Dywizji. Oficerowie wywiadu mieli to odnotować z zaskoczeniem dopiero kilkanaście godzin później, kiedy pierwszych żołnierzy tej formacji Amerykanie wzięli do niewoli.
    Normandia. Krwawy chaos na plaży Omaha. "Nie boję się piekła, bo już tam byłem"National Archives / AFP
    Alianccy żołnierze rozładowujący sprzęt na plaży Omaha w Normandii
    ‹ wróć
    80 lat temu ruszyła operacja "Overlord" – inwazja aliantów na okupowaną przez Niemców Europę
    Tuż po wschodzie słońca wojska amerykańskie, brytyjskie i kanadyjskie rozpoczęły desant na wybrzeżu Normandii
    Na najtwardszy opór natrafili Amerykanie na plaży Omaha – precyzyjnie zaplanowane lądowanie w ciągu dwóch godzin zmieniło się w chaotyczną rzeź
    Niemcy przez krótki czas sądzili, że odparli desant na plaży Omaha
    Amerykańscy piechurzy, którzy przeżyli samo lądowanie, nie mieli wyjścia – musieli nacierać, bo na plaży czekała ich pewna śmierć
    Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Onetu
    Pierwsi amerykańscy żołnierze byli na plaży Omaha o godzinie 6.30.

    O 7.30 nadal nie zdołali wyjść z plaży. Ci, którzy zdołali się przez nią przedostać, szukali ocalenia pod kamienistym nasypem ochronnym. Przypływ zaczynał zabierać ciała zabitych, a dla rannych i umierających, którzy pozostali na piasku, oznaczał wyrok.

    O 8.30 z plaży meldowano, że zalega na niej "masa złomu, ludzi i sprzętu". Desant trzeba było wstrzymać. Niemcy sądzili, że zmusili nacierających do odwrotu.

    O 9.30 gen. Omar Bradley, który kierował operacją z pokładu krążownika Augusta, nadal rozważał, czy nie przerwać lądowania na plaży Omaha. To stawiało pod znakiem zapytania powodzenie całej operacji "Overlord" — "wielkiej krucjaty", która miała stanowić początek końca wojny w Europie.

    Bestialski system kar w Auschwitz. Niemcy nie mieli żadnej litości
    D-Day na plaży Omaha z każdą kolejną godziną okazywał się nie tylko "Najdłuższym Dniem", ale i najkrwawszym.

    "Ani jedna rzecz nie pójdzie tak, jak trzeba"
    Amerykańskich żołnierzy z 1. i 29. Dywizji Piechoty, którzy mieli ruszyć do walki na plażę Omaha, zapewniano na ostatnich odprawach, że całe lądowanie jest doskonale przygotowane i skoordynowane.

    W jednym miejscu czołgi (przystosowane do poruszania się częściowo pod wodą) miały osłaniać lądującą piechotę. W innym saperzy mieli wysadzić zapory na plaży. Kolejne kompanie piechoty, cysterny z paliwem, ciężka artyleria, buldożery – sekwencję lądowania rozpisano co do minuty. Teczka z tymi planami była gruba jak książka telefoniczna.

    Oficer wywiadu 29. Dywizji powiedział na odprawie, że niemieckie jednostki broniące Omaha składają się w większości z żołnierzy z krajów podbitych przez III Rzeszę — "przeważnie Rosjanie, trochę Polaków, Jugosłowian i innych mieszkańców Bałkanów". Rdzenni Niemcy mieli stanowić ledwie 40 proc., a spora część podobno nie nadawała się do walki.

    Wywiad przeoczył, że na ten odcinek Niemcy skierowali część doświadczonej i ostrzelanej 352. Dywizji. Oficerowie wywiadu mieli to odnotować z zaskoczeniem dopiero kilkanaście godzin później, kiedy pierwszych żołnierzy tej formacji Amerykanie wzięli do niewoli. Tymczasem jednak plan "przypominał rozkład jazdy pociągów, a my byliśmy niemal jak pasażerowie" – wspominał szeregowy John Barnes, żołnierz kompanii A ze 116. pułku piechoty.

    Jak zachowywały się żony hitlerowskich katów. Jedna była zadowolona, że żyje jak królowa
    Doświadczeni oficerowie widzieli to inaczej. Pułkownik Paul Good po ostatniej odprawie wziął "książkę telefoniczną" z planem, cisnął ją za siebie i powiedział swoim ludziom: "Macie przenieść swoje tyłki na plażę. Będę tam na was czekał i wtedy powiem wam, co dalej. Ani jedna rzecz z tego planu nie pójdzie jak trzeba". Wiedział, co mówi.

    Każdy metr pod ogniem
    O świcie 130 tys. alianckich żołnierzy miało wylądować na pięciu odcinkach wybrzeża Normandii. Spośród tych odcinków to właśnie ten oznaczony kryptonimem Omaha wydawał się najtwardszym orzechem do zgryzienia.

    Żołnierze alianccy zbliżają się do plaży OmahaU.S. Army Signal Corps / PAP
    Żołnierze alianccy zbliżają się do plaży Omaha
    Mówimy o mniej więcej 10-kilometrowym kawałku plaży, zamkniętym po obu stronach klifami. Podczas odpływu piaszczysta część była szeroka na ponad 300 m. Z kolei w czasie przypływu morze prawie sięgało kamienistego nasypu – w jednym miejscu miał on metr wysokości, w innym trzy, w każdym razie: dość, by nie mógł tam wjechać żaden pojazd.

    Za nasypem znajdowały się m.in. kolejny wał ochronny i rów przeciwczołgowy, a nad tym wszystkim górowało zbocze – dość łagodne, by rozmieścić tam stanowiska karabinów maszynowych i snajperów, a zarazem dość strome, by mocno spowolnić ewentualne natarcie tą drogą. Z plaży można się było wydostać ledwie kilkoma drogami, które wychodziły na rozległy płaskowyż. "Żaden taktyk nie stworzyłby lepszych warunków obronnych" – podsumowywał historyk Stephen Ambrose.

    Niemcy na tym odcinku zaminowali wody przybrzeżne. Na plaży rozmieścili setki zapór różnego typu – od stalowych jeży po "bramy belgijskie", również zresztą zaminowane. Na plaży, u stóp urwiska, rozmieszczono gniazda kaemów, a na zboczach i szczycie poprowadzono cały system okopów i tobruków, tzn. wybetonowanych dołów, które mogły być stanowiskiem dla moździerza, karabinu maszynowego czy działa.

    Do tego dochodziło 12 potężnych punktów obronnych i bunkrów z działami 88 mm i 105 mm. Bez przesady można powiedzieć, że każdy metr łukowatej plaży mógł się znaleźć pod ostrzałem – i to zarówno od frontu, jak i ze skrzydeł.

    Masa ognia i stali
    Żołnierze 1. i 29. Dywizji po odprawach i obfitym śniadaniu zaczęli schodzić z okrętów desantowych do tzw. łodzi Higginsa. Obwieszeni bronią i wyposażeniem ludzie z trudem złazili po linowych drabinkach do niewielkich barek. Mieli w nich spędzić na niespokojnym morzu kolejne dwie-trzy godziny i wielu nabawiło się choroby morskiej jeszcze zanim ruszyli do walki.

    Alianci schodzą na ląd z okrętu desantowegoU.S. Army Signal Corps / PAP
    Alianci schodzą na ląd z okrętu desantowego
    Inwazja na Europę w zasadzie już się wtedy toczyła. Już bowiem od północy w głębi lądu operowały alianckie oddziały powietrznodesantowe. Miały zdobyć i utrzymać kilka ważnych mostów i paraliżować ruchy Niemców w stronę normandzkiego wybrzeża.

    Jeszcze wtedy wszystko wydawało się iść zgodnie z planem. O 5.20 od strony morza nadleciało nad plażę Omaha ponad trzysta amerykańskich bombowców. Latające fortece i liberatory miały obrzucić bombami niemieckie pozycje, a także samą plażę – tak aby w powstałych lejach mogła znaleźć schronienie nacierająca piechota.

    Dłużej trwała cisza na morzu – aż w końcu odezwały się działa okrętów floty inwazyjnej. Największe wrażenie robiły salwy z pancerników Texas i Arkansas (355 mm i 305 mm) – jakby przelatywała ciężarówka. Holdbrook Bradley, korespondent wojenny (po latach pracował także w Korei i Wietnamie), wspominał: "Przywykłem do zgiełku wojennego. Ale nigdy wcześniej ani potem nie słyszałem potężniejszego ostrzału".

    Krótko przed samym desantem zaczęły także strzelać czołgi i haubice, transportowane na plażę na pokładzie większych okrętów desantowych. Wreszcie: posłano w kierunku brzegu ponad tysiąc pocisków rakietowych. Cała ta masa ognia i stali miała zetrzeć niemieckie bunkry i pozycje na proch.


    "Tylko ich obudzili"
    Z punktu widzenia Niemców czekających na brzegu sam widok armady inwazyjnej mógł być paraliżujący, tym bardziej że niebo było niemal wolne od niemieckich samolotów. Kiedy zaczęły strzelać pancerniki, Niemcom pozostało tylko się modlić. "Cały horyzont wydał się nieprzerwanym ciągiem płomieni" – wspominał jeden z ich generałów, obserwujący, jak flota inwazyjna otwierała ogień.

    Wskutek porannej mgły i coraz gęstszego dymu od eksplozji alianccy obserwatorzy nie od razu dostrzeli, że bomby i pociski z ich dział trafiały zbyt daleko od plaży, a z kolei rakiety prawie do niej nie doleciały. Niemieckie stanowiska prawie nie ucierpiały, więc ich obsady błyskawicznie mogły na nie wrócić.

    Rozumiał to kapitan Walker, idący do ataku w pierwszej fali: "Nie mogłem uwierzyć, że panuje tam taka cisza i spokój, że plaża jest nietknięta". "Tylko ich obudzili" – sarkał inny oficer.

    Kiedy niemieccy strzelcy i artylerzyści usłyszeli "Sie kommen!" (Nadchodzą!), po prostu czekali – dowódcy zakazali strzelać, dopóki barki desantowe nie dotrą do linii brzegowej, a żołnierze nie zaczną schodzić na plażę. Wtedy lufy plunęły ogniem.

    "Znaleźliśmy się w piekle"
    "Opuściliśmy rampę, a potem znaleźliśmy się w piekle" – relacjonował marynarz, którzy prowadził jedną z łodzi Higginsa wiozących pierwszy rzut piechoty.

    W jednej ze wstrząsających scen na początku filmu "Szeregowiec Ryan" możemy zobaczyć próbkę: opada rampa barki desantowej, już mają zbiec po niej na brzeg amerykańscy żołnierze – ale cała grupa zostaje dosłownie rozsiekana seriami z karabinów maszynowych, zanim jeszcze którykolwiek z piechurów zdążył postawić stopę na plaży. Nie tylko w tej scenie nie ma przesady.

    Niemcy na plaży Omaha strzelali ze wszystkiego, co mieli. Wiele barek oberwało, zanim jeszcze dotarły do brzegu – któraś stawała w ogniu, inna przewracała się i tonęła, jeszcze inna dosłownie znikała w wyniku eksplozji miny czy pocisku artyleryjskiego. "Postanowiłem na to nie patrzeć i skupiłem się na schodzeniu po rampie za innymi, a potem skoku do wody" – wspominał szeregowy Harry Parley.

    Był jednym z setek piechurów, którzy opuścili barkę zbyt daleko od brzegu (sternicy nieraz bali się podpływać bliżej) i pod ciężarem broni i wyposażenia, z którymi ruszali do walki, szli pod wodę. Wielu zdołało się wyswobodzić z uprzęży. Porzuciwszy sprzęt oraz karabin czy pistolet maszynowy próbowali złapać grunt pod nogami i dostać się na plażę. Ale dziesiątki utonęły, nieraz tuż przy brzegu.

    "Pojednałem się ze Stwórcą i czekałem"
    Dym zasłonił sternikom łodzi Higginsa wszystkie punkty orientacyjne. Z ośmiu kompanii 116. pułku, które znalazły się na plaży Omaha w ciągu pierwszej godziny, siedem wylądowało w niewłaściwym miejscu. Kompania A – jedyna, która trafiła tam, gdzie miała – została w kilka kwadransów właściwie unicestwiona (z ponad 200 jej żołnierzy zginęła niemal połowa, a prawie wszyscy pozostali byli ranni).

    Na plażę wydostawali się ludzie przemoczeni, często wyczerpani chorobą morską i podtopieni, a co gorsza: kompletnie zdezorientowani. Saper Benjamin McKinney z powodu choroby morskiej prawie nie wiedział, co się dzieje, gdy jego barka przybijała do brzegu. "Byłem tak chory, że nie przejąłbym się szczególnie, gdybym dostał kulą między oczy, bo skończyłaby się moja męka".

    Sierżant Thomas Valance: "Robiliśmy to, czego nauczono nas podczas treningu, to znaczy ruszyliśmy przed siebie, potem przyklęknęliśmy i otworzyliśmy ogień". Ale nie wiedzieli nawet, skąd wróg do nich strzela – zresztą i tak nie wszyscy mogliby odpowiedzieć, bo część zgubiła broń.

    Szeregowy John MacPhee z 16. pułku: "Byłem bardzo młody, w świetnej formie. Mogłem iść całe mile, wytrzymałbym nawet największy wysiłek fizyczny, ale choroba morska tak dała mi się we znaki, że już myślałem, że umrę". Dowlókł się na plażę tylko po to, by oberwać w plecy i w nogę.

    "Zupełnie przestałem się bać, byłem przekonany, że umrę. Pojednałem się ze Stwórcą i już tylko czekałem" – opowiadał. Koledzy zdołali zaciągnąć go pod wał, potem został ewakuowany. Cała jego wojna trwała ten jeden poranek.

    "Jakby wszyscy Niemcy we mnie celowali"
    MacPhee i tak miał szczęście. Zabitych i ciężko rannych przybywało w straszliwym tempie. "Miałem wrażenie, jakby wszyscy Niemcy we mnie celowali" – wspominał szeregowiec z oddziałów rangersów, które tego dnia walczyły na Omaha.

    Trudno opisywać to, co działo się wówczas na plaży, nie epatując makabrą. Szeregowego Harolda Baumgartena dosięgnął odłamek niemieckiego pocisku. To było uczucie, jakby ktoś przyłożył mu w twarz kijem baseballowym.

    "Miałem strzaskaną górną szczękę, a na lewym policzku otwartą ranę. Górną wargę przecięło mi na pół. Rozerwało mi też podniebienie, a wszędzie w ustach miałem wybite zęby i kawałki dziąseł" – wspominał. Zanim jakimś cudem dostał się pod kamienisty nasyp, dostał jeszcze w nogę.

    "Paliły się podeszwy jego butów"
    "Próbowałem wysadzić na ląd moich ludzi i jakoś dostać się z nimi pod wał ochronny. Mojemu radiotelegrafiście trzy metry ode mnie rozwalono głowę. Plaża usiana była ciałami zabitych, ludzi bez nóg i rąk – Boże, to było straszne" – wspominał pewien sierżant.

    Kapitan Walker widział, jak oberwał szeregowiec niosący miotacz ognia. Zapalił się zbiornik paliwa, kilku żołnierzom obok płomienie buchnęły w twarze. Szeregowiec, jak żywa pochodnia, rzucił się do wody. "Paliły się nawet podeszwy jego butów" – zapamiętał Walker.

    Sierżant Warner Hamlett próbował uspokoić jednego sparaliżowanego strachem żołnierza. Kazał mu biec za nim, by znaleźć schronienie pod kamienistym wałem. Hamlett ruszył pierwszy i po chwili za nim eksplodował pocisk. Jego odłamek oderwał żołnierzowi podbródek razem z kością.

    Hamlett: "Usiłował przytrzymać go na miejscu, kiedy biegł w kierunku nasypu. Zostaliśmy przy tym biedaku około pół godziny, dopóki nie skonał. Cały czas był przytomny i wiedział, że umiera".

    Chirurg 16. pułku, mjr Charles Tegtmeyer, opisywał: "Leżąc z twarzą na piasku i sięgając wzrokiem we wszystkich kierunkach, jak daleko się dało, widziałem poskręcane ciała ludzi, żywych, rannych, martwych, leżeli ściśnięci niczym sardynki w puszce". Powstała absurdalna sytuacja: rannym udzielano pomocy pod nasypem, a więc bliżej niemieckich pozycji. Nie było jak ich ewakuować.

    "Żebyśmy zdechli jak szczury"
    Co gorsza, rozpoczynał się przypływ. Od rozpoczęcia lądowania do godziny 8 poziom wody podniósł się o dwa metry. Żołnierze, którzy zdołali się cało dostać pod kamienisty wał, próbowali cofać się na piaszczystą część plaży, by ratować rannych przed utonięciem – i nieraz sami ginęli od kul czy odłamków.

    Sierżant John Slaughter: "Ci wszyscy, którzy przeżyli, byli śmiertelnie przerażeni. Niektórzy zsikali się w spodnie, inni, nie kryjąc się z tym, płakali".

    Spora część oficerów zginęła – schodzili z łodzi Higginsa jako pierwsi i często pierwsi ginęli. Przez długie kwadranse nie było wiadomo, kto ma prowadzić ludzi do natarcia i w jakim właściwie kierunku. "Panie sierżancie, zostawią nas tu, żebyśmy zdechli jak szczury. Jak zwykłe szczury" – rozpaczał jakiś szeregowy.

    Desant na plaży Omaha z operacji zaplanowanej co do minuty zmieniał się w bezładną rzeź.

    "Modliłem się, by wytrzymali"
    Gen. Omar Bradley, który dowodził siłami inwazyjnymi z pokładu krążownika Augusta, w tamtych godzinach widział ze swojego posterunku jedynie dym i wybuchy. W doniesieniach z brzegu przewijały się hasła: chaos, straszliwe straty, katastrofa.

    Plaża była w tamtym momencie właściwie zablokowana. Wysadzono już bowiem tyle dżipów, haubic samobieżnych i ciężarówek – część niemiecka artyleria zdążyła obrócić w złom — że Amerykanie nie mieli jak dostarczyć nowych sił. Wymagało to "udrożnienia" ruchu poprzez wysadzenie zapór przybrzeżnych – ale drużyny saperskie, które miały to robić, też zostały zdziesiątkowane.

    Niemcy widzieli więc, jak amerykańskie łodzie desantowe pływały w kółko, bez dostarczenia żołnierzy czy sprzętu na brzeg. "Byliśmy przekonani, że rozpoczęli odwrót" – wspominał jeden z obrońców. Bradley przyznawał po latach: "W głębi ducha zastanawiałem się nad podjęciem decyzji o wycofaniu i modliłem, by nasi ludzie wytrzymali".

    Rozważał skierowanie kolejnych rzutów wojsk nie na Omaha, lecz na inne odcinki inwazji – Utah (na zachodzie) lub Gold (na wschodzie; lądowali tam Brytyjczycy). Ale Niemcy w takim scenariuszu mogli zepchnąć już walczących na plaży Omaha do morza i "rozcięliby" teren inwazji na dwie części. To mogło oznaczać klęskę całej operacji "Overlord".

    Akurat w czasie, gdy Bradley bił się z myślami, sytuacja na plaży Omaha zaczynała dojrzewać do przełomu. A może raczej: nadchodziło kilka małych przełomów, które łącznie pozwoliły przechylić szalę na korzyść atakujących.

    "Dobierzcie się do nich, ludzie!"
    Po pierwsze: do akcji wreszcie włączyła się flota. Bezpośrednio po rozpoczęciu lądowania jej działa zamilkły, bo dowódcy nie chcieli ryzykować strzelania na oślep – na brzegu byli już przecież Amerykanie.

    Wstrząsająca relacja z Auschwitz. "Idziemy do krematorium — powiedziałam"
    W końcu dowódca niszczyciela McCook zaryzykował, że jednostka osiądzie na mieliźnie i zbliżył się do brzegu na tyle, że można już było dostrzec, gdzie są niemieckie pozycje i gdzie amerykańska piechota jeszcze nie dotarła. Otworzył ogień do niemieckich dział, a już po chwili pozostałe niszczyciele dostały rozkaz: "Dobierzcie się do nich, ludzie!".

    Pociski z dział okrętowych nie zawsze były w stanie zaszkodzić żelbetowym bunkrom – ale mniejsze niemieckie stanowiska i okopy były roznoszone na strzępy. "Tych kilka niszczycieli, które tam wtedy były, uratowały całą inwazję" – mówił porucznik Joe Smith.

    Po drugie: wsparcie ogniowe i osłonę dla piechoty zapewniły nieliczne amerykańskie czołgi Sherman, które zdołały dotrzeć na plażę. Shermanów miało być o wiele więcej – ale zwodowano je zbyt daleko od brzegu i natychmiast zatonęły.

    "Spieprzajcie z tej przeklętej plaży!"
    Po trzecie: dramatyczna sytuacja otrzeźwiła w końcu co bardziej odważnych spośród oficerów i podoficerów, którzy zdołali dotrzeć do nasypu na plaży Omaha. Ich ludzie nie mogli się ani wycofać, ani wydostać z plaży drogami, które prowadziły na płaskowyż. Jeśli przynajmniej część z nich miała przeżyć, nie mówiąc o wykonaniu zadania, musieli się przedrzeć.

    "Spieprzajcie z tej przeklętej plaży i idźcie załatwić Niemców!" – krzyczał do swoich oficerów pułkownik Canham, już zresztą ranny. "Na plaży są tylko dwa rodzaje ludzi: ci, którzy już zginęli i ci, którzy wkrótce zginą! Wychrzaniać stąd!" – krzyczał inny. "Ruszajmy, do diabła, nie ma co tu siedzieć, bo wszystkich nas wytłuką!" – powiedział swoim ludziom porucznik Leo van de Voort i rzutem granatu zneutralizował stanowisko niemieckiej artylerii.

    Ludzie ruszali za takimi dowódcami. I przypominali sobie błyskawicznie, do czego ich szkolono. Przy użyciu podłużnych min, tzw. rur bangalore, otwierali sobie wąskie przejścia przez zasieki drutu kolczastego i pola minowe. Małymi i większymi grupkami ruszali w stronę stanowisk Niemców. Obrzucali je granatami, wdzierali się do transzei, wykurzali obrońców z bunkrów miotaczami ognia i wybijali ich – okop za okopem, metr po metrze.

    Dopiero około południa niektóre sektory plaży Omaha stały się względnie bezpieczne. Niemcy nadal strzelali z dział i moździerzy, ale już nie tak celnie, bo nie miał kto kierować ogniem. Plaża nadal była usiana sprzętem i ludzkimi ciałami – ale opancerzone buldożery już torowały drogę dla pojazdów przez linię wydm. Strumień żołnierzy, broni i amunicji docierających na kontynent lada moment miał się zmienić w wartką rzekę.

    "Mogli nas wymieść zwykłą szczotką"
    Wieczorem w dniu inwazji sierżant John Ellery zasnął pod jakimś żywopłotem, owinięty mokrym brezentem. Był ledwo żywy, ale pełen radości: "Udało mi się wydostać z plaży i dotrzeć na płaskowyż. To było najwspanialsze doświadczenie mojego życia. Czułem się, jakbym miał trzy metry wzrostu".

    Jak na ironię wielu Niemców, którzy bronili się jeszcze pod wieczór w umocnieniach nad plażą, nie miało pojęcia, że już przegrali tę bitwę. Zaślepienie Hitlera i obsesyjna taktyka marszałka Rommla sprawiły, że obrońców "przywiązano" do umocnień, zamiast pozwolić im się wycofać, przegrupować i przeprowadzić spójny kontratak. Zostali odcięci.

    Niemiecki szeregowiec, który został tego dnia ranny, przyznał: "Wszyscy moi koledzy, którzy przeżyli inwazję, przestali wierzyć w zwycięstwo".

    Z kolei Amerykanie jeszcze nie wiedzieli, że tę bitwę wygrali. Czekali na płaskowyżu na niemiecki kontratak, nie mając do dyspozycji ciężkiej broni ani zaopatrzenia. Jak to ujął jeden z rangersów, Niemcy "mogli ich wymieść zwykłą szczotką". Kontratak nie nadszedł. Alianci mogli już tylko poszerzać przyczółek w Normandii.

    "W piekle już byłem"
    "Powiedziałem sobie: niech to szlag, jeśli mam zginąć, to nie tutaj" – wspominał tamten dzień saper Raymond Howell, który najpierw się zagubił, a potem szedł do ataku jako "zwykły" piechur.

    Korespondent wojenny Ernie Pyle zapisał w dzienniku pod datą 12 czerwca 1944 r.: "Teraz gdy jest już po wszystkim, wydaje mi się prawdziwym cudem, że w ogóle opanowaliśmy tę plażę".

    Szeregowy Eldon Wiehe był kierowcą ciężarówki amunicyjnej. Na jego oczach tuż przy plaży Omaha utonęło wraz z ciężarówkami wielu jego kolegów. "Od tamtej pory do dzisiaj nie uroniłem nawet jednej łzy" – mówił po latach.

    Kapitan Fred Hall był oficerem operacyjnym 16. Pułku. W 1982 roku odwiedził wraz z żoną odcinek plaży, który w dniu inwazji był oznaczony jako Easy Red. Niektóre kompanie 16. pułku straciły tu wszystkich oficerów i wielu podoficerów. "Dopiero wtedy mogłem tam wrócić" – przyznał Hall.

    Marynarz Exum Pike podczas D-Day "tylko" podprowadzał łodzie desantowe do plaży Omaha. Widział z tej perspektywy wystarczająco wiele, by przyznać: "Często powtarzam swoim dwóm synom, że nie boję się piekła, bo już tam byłem".

    Paythos
    Paythos


    Liczba postów : 535
    Join date : 26/02/2024
    Age : 53
    Skąd : Pomorze

    Krwawy chaos na plaży Omaha. "Nie boję się piekła, bo już tam byłem" Empty Re: Krwawy chaos na plaży Omaha. "Nie boję się piekła, bo już tam byłem"

    Pisanie by Paythos Pią Cze 07 2024, 19:15

    Musiałem


    ... a co do Shermanów DD... pomysł był jak najbardziej dobry, nawet w tych warunkach pogodowych. Zabrakło jednego szczegółu... załogi nie posiadały najmniejszego doświadczenia żeglarskiego Smile_glasses  . Zamiast usilnie próbować wylądować w wyznaczonym miejscu i walczyć z prądem, co ostatecznie ustawiło ich burtami do fal, mogli zdryfować i wylądować nieco indziej, co pewnie by odniosło jeszcze lepszy skutek. Historii jednak już nie zmienimy Smile_blinky

      Obecny czas to Sob Wrz 21 2024, 05:21